Historia

Najmniejsze imperium świata. Jak peruwiański ryż zrobił z Anglika cesarza USA

Ostatnia aktualizacja: 12.10.2023 06:01
Jako samozwańczy Cesarz Stanów Zjednoczonych i Protektor Meksyku Joshua Abraham Norton posługiwał się własną walutą, publikował urzędowe dekrety i cieszył się wieloma przywilejami w San Francisco, skąd rządził krajem. Władza ta istniała jednak wyłącznie w jego głowie, a początki tego "panowania" to skutek pewnej osobistej tragedii.
Joshua Abraham Norton na tle panoramy jednej z ulic San Francisco autorstwa Eduarda Hildebrandta
Joshua Abraham Norton na tle panoramy jednej z ulic San Francisco autorstwa Eduarda HildebrandtaFoto: Polskie Radio/grafika na podstawie materiałów z domeny publicznej

12 października 1859 roku na trzeciej strony wydawanej w San Francisco gazety "Daily Evening Bulletin" ukazał się dekret likwidujący amerykański Kongres. Pod dokumentem podpisał się "Norton I, Cesarz Stanów Zjednoczonych".

Kongres, który nie miał bladego pojęcia o istnieniu takiego pisma i nigdy nie słyszał o jego autorze, działał dalej. Kilka miesięcy później cesarz Norton wydał więc amerykańskiej armii rozkaz rozwiązania Kongresu siłą, ale wojskowi pozostali równie obojętni i nieświadomi.

Dokumenty te nie miały oczywiście żadnej mocy prawnej, ale to nie przeszkodziło samozwańczemu imperatorowi produkować kolejnych. Co więcej, brak rzeczywistych skutków nie stanowił dlań dowodu, że może jego dekrety są nieważne, a jego władza nie istnieje; wywoływał jednak jego irytację, której rezultatem były następne wezwania do "przestrzegania prawa".

Joshua Abraham Norton żył we własnym świecie, który w wielu miejscach krzyżował się ze światem rzeczywistym, ale tylko po to, by natychmiast porzucić zdrowy rozsądek i zanurzyć się w rojeniach. Nauki o psychice człowieka były wówczas słabo rozwinięte i nikt nie pomyślał, że warto skierować Nortona na badania psychiatryczne. Na podstawie zachowanych relacji można wnioskować, że człowiek ten cierpiał na megalomanię.

W tamtej epoce ludzie z zaburzeniami psychicznymi, o ile byli samodzielni i nie zagrażali innym, a przy okazji snuli barwne narracje, nazywani "ekscentrykami" i "dziwakami" stawali się często lokalnymi  atrakcjami, a na ich wizerunku zarabiali przedsiębiorcy współobywatele. Taki był też los Nortona, który - obok m.in. Fredericka Coombsa, podającego się za George'a Washingtona, oraz dwóch bezpańskich psów Bummera i Lazarusa - stał się maskotką San Francisco, a jego legenda jest żywa w tym mieście do dziś.

Rysunek Edwarda Jumpa  (1832–1883) przedstawiający ekscentryków San Francisco, wśród nich Joshuę Nortona (stoi z prawej strony), Fredericka Coombsa (w środku, ze sztandarem),  a także nierozłączną parę psów Bummera i Lazarusa. Fot. domena publiczna Rysunek Edwarda Jumpa (1832–1883) przedstawiający ekscentryków San Francisco, wśród nich Joshuę Nortona (stoi z prawej strony), Fredericka Coombsa (w środku, ze sztandarem), a także nierozłączną parę psów Bummera i Lazarusa. Fot. domena publiczna

Emigrant

Data jego urodzenia jest niepewna i wydaje się, że sam Norton nie wiedział, kiedy dokładnie przyszedł na świat - czy było to w 1811, 1814, 1818, 1819 czy w 1820 roku, nie mówiąc już o dokładnym dniu. Źródła, w tym te podpisane przez samego Nortona, podają sprzeczne informacje, a dodatkowego bałaganu narobiły nekrologi po jego śmierci, która nastąpiła 8 stycznia 1880 roku (to akurat potwierdzona data). Jedne gazety podawały, że zmarły miał 61 lat, inne, że 65. Niektóre dodawały "około".

Bardziej pewne (ale nie w stu procentach) jest to, że urodził się w Deptford w hrabstwie Kent (dziś część Londynu) w rodzinie żydowskich kupców i że niedługo potem wraz z rodzicami popłynął do Południowej Afryki w ramach brytyjskiego programu osadnictwa kolonialnego w 1820 roku. Tam spędził pierwszą połowę życia, o której nie wiemy absolutnie niczego. Pierwsze dokumentalne wzmianki o istnieniu Joshui Nortona pochodzą dopiero z przełomu lat 40. i 50. XIX wieku.

W porcie San Francisco wylądował Norton prawdopodobnie w 1849 roku. Legenda głosi, że do Ameryki wysłał go ojciec, powierzając mu rodzinne oszczędności oraz misję ich pomnożenia. Faktem jest, że po przybyciu do miasta Norton okazał się świetnie prosperującym kupcem i spekulantem. Szczęście mu sprzyjało, z każdą transakcją wypełniał wolę ojca. Ameryka wielbiła ludzi sukcesu, więc Norton bardzo szybko stał się jednym z najzamożniejszych i najbardziej szanowanych obywateli San Francisco. Miał prawo uwierzyć, że posiadł jakiś rynkowy szósty zmysł, i nie sądził, by mógł go on kiedyś zawieść. Ale kapryśna rzeczywistość tylko czekała, by podstawić mu nogę.

W grudniu 1852 roku władze Chin, próbując zapobiec katastrofie głodu w kraju, wprowadziły zakaz wywozu ryżu poza granice państwa. Rynki zareagowały od razu. Ceny ryżu wzrosły w błyskawicznym tempie, w San Francisco towar podrożał dziewięciokrotnie. Oto okazja dla kupieckiego geniuszu Nortona: usłyszawszy, że statek towarowy Glade powraca właśnie z Peru wypełniony po brzegi ryżem, kupił na pniu cały ładunek o wadze 91 ton. Wydał na to 25 tysięcy dolarów, czyli około 12 centów za funt ryżu, co przy cenach sięgających 36 centów w skupie miało zapewnić mu krociowe zyski.

Kupiec szybko podpisał umowę i zadowolony czekał na przybycie Glade'a. Nagle rozeszła się wieść, że jeszcze kilka innych okrętów wiezie do Ameryki kolejne tony peruwiańskiego ryżu i bezwzględny rynek natychmiast zniweczył wszystkie plany Nortona. Ceny ryżu spadły do trzech centów za funt. Norton stracił górę pieniędzy.

Następne dwa lata Norton spędził w sądach, usiłując unieważnić feralny kontrakt i odzyskać majątek od - jego zdaniem - nieuczciwego sprzedawcy. Bez skutku. Sprawa dotarła aż do Kalifornijskiego Sądu Najwyższego, który ostatecznie oddalił wszelkie zarzuty Nortona. Na poczet spłaty długów biznesmen musiał pozbyć się swoich nieruchomości. W 1856 roku ogłosił bankructwo. Przez pewien czas mieszkał w hotelu robotniczym i żył z wyprzedawania swoich rzeczy. Potem na mniej więcej rok zniknął z życia publicznego. W San Francisco nikt nie interesował się tym, który poniósł porażkę.

Cesarz

Fiasko biznesu ryżowego odbiło się na psychice Nortona. Po przegranym procesie stracił zaufanie do państwa. W lipcu 1859 roku opublikował płatny artykuł na łamach "Daily Evening Bulletin", lokalnego dziennika w San Francisco. Był to manifest, w którym kupiec nawoływał do radykalnej zmiany niedoskonałych struktur prawnych i politycznych USA. Jego zdaniem amerykański system państwowy był skażony u samych podstaw i należało go stworzyć zupełnie od nowa.

Przeświadczenie to towarzyszyło jego wystąpieniom przez kolejne 20 lat. Po raz drugi wyraził je w sierpniu 1859 roku, w liście nadesłanym do redakcji "Daily Evening Bulletin", który dziennik postanowił wydrukować ku uciesze czytelników i który zaczynał się od słów:

"Na usilną prośbę i życzenie znacznej większości obywateli Stanów Zjednoczonych, ja, Joshua Norton, dawniej mieszkaniec Algoa Bay na Przylądku Dobrej Nadziei, a obecnie od 9 lat i 10 miesięcy mieszkaniec San Francisco w Kalifornii, ogłaszam i proklamuję się Cesarzem Stanów Zjednoczonych".

Pod listem po raz pierwszy pojawia się podpis "Norton I, Emperor of the United States", którym odtąd "władca" będzie podpisywał swoje dekrety oraz inne "urzędowe" dokumenty. A te zaczęły się pojawiać jeden za drugim, z czego najbardziej uradowani byli wydawcy prasy, bowiem teksty cesarza Nortona cieszyły się dużą popularnością wśród spragnionej rozrywek publiczności. Norton stał się zrazu obiektem kpin, ale jego konsekwentna postawa zjednała mu w końcu rzeszę wielbicieli. San Francisco zaczęło słynąć w całym kraju jako jedyne amerykańskie miasto, w którym rezyduje cesarz USA. I który ma całościowy plan naprawy państwa.

Fotografie portretowe przedstawiające Joshuę Nortona jako Cesarza Stanów Zjednoczonych. Fot. domena publiczna Fotografie portretowe przedstawiające Joshuę Nortona jako Cesarza Stanów Zjednoczonych. Fot. domena publiczna

Jeden z najsłynniejszych dekretów Nortona opublikowany został 12 października 1859 roku. Cesarz ustanowił w nim formalne zniesienie Kongresu Stanów Zjednoczonych. Żądanie to poparł argumentacją, w której po raz kolejny pobrzmiewają echa jego kupieckiej klęski:

"Oszustwa i korupcja uniemożliwiają uczciwe i właściwe wyrażanie opinii publicznej; nieustannie dochodzi do jawnego łamania prawa, powodowanego przez motłoch, partie, frakcje i nadmierny wpływ sekt politycznych; obywatel nie ma takiej ochrony osoby i własności, do jakiej jest uprawniony".

Gdy okazało się, że Kongres obraduje dalej, "naruszając nasz cesarski edykt z 12 października", w lutym 1860 roku wydał rozkaz, by "generał major Scott, głównodowodzący naszych armii, natychmiast po otrzymaniu tego dekretu, aby udał się z odpowiednimi siłami i oczyścił sale Kongresu".

W kolejnych pismach Norton nakazywał rozwiązanie republiki i zastąpienie jej tymczasową monarchią, wzywał Kościoły katolicki i protestancki do oficjalnego wyświęcenia go na cesarza, a także ogłosił likwidację partii republikańskiej i demokratycznej. Pośród tej masy zupełnie absurdalnych żądań i obwieszczeń trafiały się niekiedy pisma nad wyraz rzeczowe. W październiku cesarz Norton apelował o natychmiastowy powrót do koncepcji budowy mostu między San Francisco i Oakland. Konstrukcja powstała wprawdzie dopiero w 1933 roku, ale od tamtego czasu trwają zabiegi, by nazwać most lub przynajmniej jakąś jego część imieniem Nortona.

W 1863 roku, na wieść o napaści armii Napoleona III na Meksyk, Norton za namową jakiegoś żartownisia dodał do swego cesarskiego tytułu słowa "Protektor Meksyku".

Maskotka

Cesarz Norton I, ubrany zawsze w używany niebieski mundur z pozłacanymi epoletami, w kapeluszu z bobrowego futra ozdobionym piórami, dzierżący laskę i parasol, zrósł się na stałe z krajobrazem San Francisco. Codziennie robił obchód miasta, by osobiście sprawdzić, jak się mają sprawy w jego "imperium". Chętnie podejmował rozmowy z przechodniami, odwiedzał parki i biblioteki, składał wizyty w redakcjach gazet. Wieczorami bywał w teatrze.

Miasto zawarło ze swoim "ekscentrykiem" nieformalną i nigdy nie wyrażoną umowę - on dalej będzie głosił wszem i wobec swoją cesarskość, a San Francisco uczyni z niego jedną ze swych atrakcji, będzie sprzedawać jego wizerunek i pokazywać turystom. W zamian Norton mógł liczyć na wsparcie finansowe od wielu współobywateli, opłacających mu mieszkanie i wyżywienie, a także wszelką pomoc, jakiej potrzebował w życiu codziennym. Lokale przyjmowały od niego zapłatę w drukowanej przez niego sztucznej walucie (były to dolary, ale z "cesarskimi" oznaczeniami).

Fotografie portretowe przedstawiające Joshuę Nortona jako Cesarza Stanów Zjednoczonych. W prawym górnym rogu "cesarski" banknot dziesięciodolarowy. Do dziś zachowało się niewiele egzemplarzy drukowanej przez Nortona waluty. Ich ceny na aukcjach sięgają tysięcy dolarów. Fot. domena publiczna Fotografie portretowe przedstawiające Joshuę Nortona jako Cesarza Stanów Zjednoczonych. W prawym górnym rogu "cesarski" banknot dziesięciodolarowy. Do dziś zachowało się niewiele egzemplarzy drukowanej przez Nortona waluty. Ich ceny na aukcjach sięgają tysięcy dolarów. Fot. domena publiczna

Inni oczywiście wciąż traktowali Nortona z przymrużeniem oka, a nawet wystawiali go na pośmiewisko, ale jednocześnie wszyscy mieli świadomość, że miasto po prostu zarabia na "jego cesarskiej mości". Wizerunek Nortona stał się własnością publiczną zaczął żyć własnym życiem. Cesarz pojawiał się na rysunkach satyrycznych w prasie, komentowano jego działania i wystąpienia, wreszcie - plotkowano na potęgę, dorabiając całą masę legend do skromnej faktografii. Ktoś wymyślił, że Norton to nieślubny syn Napoleona III. Ktoś inny powtarzał, że Norton tylko udaje biedaka, a naprawdę jest bajecznie bogaty, ale potwornie skąpy.

By do reszty wykorzystać zainteresowanie, jakie budził samozwańczy Cesarz Stanów Zjednoczonych, redaktorzy gazet zaczęli w końcu sami tworzyć fikcyjne dekrety podpisane jego imieniem. Wokół postaci Nortona działało więc prężne, choć rozproszone przedsiębiorstwo, które eksploatowało i reprodukowało jego legendę na wszelkie możliwe sposoby. I tak właśnie ten, który swój amerykański sen rozpoczął od obrotu towarami, na koniec sam stał się produktem i jest nim po dziś dzień. Do niedawna za 20 dolarów można było wziąć udział w wycieczce po San Francisco śladami cesarza Nortona w towarzystwie mężczyzny przebranego za cesarza Nortona. Sklepy stacjonarne i internetowe oferują koszulki, naklejki, przypinki, plakaty i kubki z twarzą imperatora. Można powiedzieć, że Norton I, Cesarz Stanów Zjednoczonych, rządzi w San Francisco po dziś dzień.

mc

Czytaj także

Tadeusz Kościuszko. 206. rocznica śmierci bohatera dwóch narodów

Ostatnia aktualizacja: 15.10.2023 06:00
15 października 1817 roku zmarł Tadeusz Kościuszko, uczestnik wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych, generał, Naczelnik Sił Zbrojnych Narodowych w powstaniu w 1794 roku, które było próbą ratowania Rzeczpospolitej.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Luis Buñuel. "Najlepszy w historii kina człowiek do opowiadania własnych snów"

Ostatnia aktualizacja: 22.02.2024 05:40
Należał do grona najwybitniejszych, a zarazem najbardziej kontrowersyjnych osobowości światowej kinematografii. W swoich filmach chętnie przekraczał granice moralnego tabu, ukazywał okrucieństwo i brzydotę. Jego dzieła wywoływały więc liczne skandale, a "Viridiana" została nawet potępiona przez Watykan. 
rozwiń zwiń
Czytaj także

Kazimierz Pułaski - konfederat barski, ojciec amerykańskiej kawalerii, królobójca

Ostatnia aktualizacja: 06.03.2024 05:55
- Kazimierz Pułaski był z natury człowiekiem popędliwym, pełnym gorącego temperamentu o niewyczerpanej wprost energii. Potrafił z godnym podziwu uporem realizować postawione przez siebie cele - mówiła w radiowej audycji z 1984 roku Anna Kornatek, dyrektor Muzeum im. Kazimierza Pułaskiego w Warce.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Piorun w butelce. Jak Benjamin Franklin ujarzmiał elektryczność

Ostatnia aktualizacja: 15.06.2023 05:55
– Elektryczności i związanych z nią zjawisk nie rozumieli nawet ci, którzy zajmowali się tym tematem. I nagle pojawił się Benjamin Franklin – mówił w Polskim Radiu Marek Bielski, publicysta zajmujący się historią nauki.
rozwiń zwiń